piątek, 25 stycznia 2013

KUMULACJA!

W lesie o świcie ani żywego ducha. Oczywiście ludzkiego, bo zwierzęta są aktywne. Razem z Łooboo ruszylismy na pętelkę, w sumie z dobiegami ok. 12km, w jego tempie. Dyszka wyszła nam w 53:40, robimy postęp, bo wcześniej kręciliśmy się powyżej 55 minut. W lesie jasna ciemnica, nawet nie rozpalaliśmy czołówek. Większą część trasy przebiegliśmy gęsiego, najpierw tempo dyktował Łooboo, a potem "zającem" zostałem ja. W sumie spotkaliśmy aż 8 saren. Maksymalnie przez kilka lat natknąłem się na sarnią czwórkę. Tym razem najpierw natknęliśmy się na samotną łanię, chyba, że w szarówce nie dostrzegliśmy koleżanek, a potem na 7 sztuk tuż przy ścieżce. Widok był nieziemski. My lecimy, one patrzą na nas jak na wariatów i nie wykazują żadnego zdenerwowania. To był ostatni kilometr, poniosło nas, dzień powoli wstawał, rozkręcilismy go we dwóch ramię w ramię z sarenkami. Hough! Rosół

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz