piątek, 25 stycznia 2013
DRUGI ZAKRES!
Kombinowałem jak mogłem, ale ostatecznie ruszyłem w las. Inne opcje, które brałem pod uwagę to podziemny parking, ulice o piątej nad ranem, gdy ruch samochodowy jest znikomy, nawet w przypływie desperacji bieżnia mechaniczna. Jednak postanowiłem zrobić wszystko, żeby tylko uniknąć zamkniętego pomieszczenia, warkotu taśmy i nerwowego spoglądania co kilkadziesiąt szybkich kroków na elektroniczny wyświetlacz. Po solidnej rozgrzewce poznałem rywala. Rekonesans przekonał mnie, że trening spokojnie da się zrobić. Może chwilami ciut wolniej niż zamierzone 4:15, ale w niedalekiej okolicy tego czasu. Poszło, nawet lżej niż się spodziewałem. Pod koniec były ze dwie chwile irytacji, że stopy uciekają na śliskich nierównościach, lecz to były kryzysiki przejściowe. Przed dziewiątą rano na wąskiej wydeptanej ścieżce napotkałem w sumie przez 51 minut mocnego biegu raptem kilkanaście osób per pedes i na biegówkach. Chwile wymijania potraktowałem jako dodatkowy bonus ładowania mocy na kopnym śniegu. Drugi zakres, zwłaszcza ten mocny, to niezbyt lubiany przeze mnie trening, ale dzisiaj nastąpiło jakieś przełamanie. Hough! Rosół
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz