niedziela, 13 stycznia 2013
11-12/01/2013
Piątek i sobota minęły pod znakiem rozwijającej się infekcji, dlatego wyluzowałem. Jack Daniels, ten od biegania swojej metody, a nie od whiskey, radzi biegaczom, żeby najlepszym treningiem podczas infekcji było leczenie. Zastosowałem się i chyba zadziałało. W piątek przebiegłem 7km do pracy, ale czułem się jak wóz z węglem, zresztą lodowe chodniki solidnie ponaciągały moje mięśnie i ścięgna. Noc z piątku na sobotę zarwana, bo bidulka Marysia kasłała all night long. Sobota wolna za poniedziałek, swój plan przepycham o jeden dzień kosztem wolnego poniedziałku. We wtorek już będzie pasowało jak ulał! Hough! Rosół
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz