sobota, 18 stycznia 2014

RZEŹNICKIE POCZĄTKI!

Zapisałem się na Bieg Rzeźnika, a właściwie zrobił to Majki w naszym imieniu. Bo w Rzeźniku wszystko jest wspólne. Start, czas, ból, przeżycia, trasa, meta. Lecimy razem, więc postanowiliśmy bez zwłoki zacząć wspólne treningi. Nie codziennie, ale przynajmniej raz w tygodniu. Dzisiaj pierwsze spotkanie na Kazoorce. Przynajmniej dobrze, że mróz lekko pościnał kałuże, to można było jakoś nie zapaść się pod ziemię.

Najpierw 20 minut rozbiegania ramię w ramię po śnieżnych mokradłach chrupiących pod stopami. Dobra zaprawa przed pętelkami na górce. W sumie poszło 6 pętelek, czyli po tuzinie podbiegów i zbiegów. Do tego muldoskoki, które solidnie dobijają na rzekomym wypłaszczeniu. Ślizgawica kontrolowana. Potruchtaliśmy z Majkiem pod blok, zabrałem na dodatkową pętlę psinę Tulkę. Dokrętkę zrobiłem mocno, potem schłodziłem w spokojnym biegu i dmuchnąłem w domu PBG.

Nagrodą za przemoczone skarpety była ciepła owsianka. Wyszła perfekcyjnie. Płatki owsiane i orkiszowe, pestki słonecznika, jagody goji, cynamon, siemię lniane, krótkie gotowanie, łyżka miodu spadziowego i cieplutkie wjechało na stół. Pychota! Hough! Rosół

TRENING: 20 min. swobodny bieg, 7 pętli na Kazoorce, 10 min. trucht + PBG bez G;)

4 komentarze:

  1. Oszustwo! To była ślizgawica absolutnie niekontrolowana! ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedź po lepsze butki do Braciszka Mikołajku...:P

      Usuń
  2. niestety, mój komp nie wstrzelił się w zapisy rzeznika i te 10 min nie wystarczylo. jestem w dobrywce, niestety. jak nie rzeznik to w sierpniu dluzszy wawrzyniec.

    OdpowiedzUsuń
  3. Niejeden wygrał w dogrywce, spoko:) Trzymam kciuki. Oby do zobaczenia na szlaku! Chudy też klawy. Hough!

    OdpowiedzUsuń