piątek, 17 stycznia 2014

POGODA POD PSEM!

Wreszcie solidnie napadało śniegu. Załapałem się w biegu nim zmył go deszcz. Marysia też zdążyła zaliczyć jazdę na sankach i lepienie bałwana. Choć już w przelotnej mżawce powodującej gołoledź;). Przynajmniej śnieg się perfekcyjnie kleił, haha.

Podczas godzinnego biegu mocno przetrenowałem wszystkie łączenia stawów skokowych. Oj, kręciły się stópki na lewo i prawo. Odzwyczaiły się od zeszłego roku. Kopny śnieżek dobił mięśnie ud, ja dobiłem się siłą ogólną i szafa gra.

Dziś zabrałem na wybieganie swoją psinkę Tulkę. Jest wielorasowa, standardowej kundelkowej wielkości, bardzo szybka i utyta. W domu do rany przyłóż, milusińska, cierpliwa przy zabawie z Marysią. Niedawno, dokładnie 20 listopada, do Krainy Wiecznych Łowów odeszła nasza druga psina, goldenka Basia. Skończyła 10 lat i nie dała rady wejść o własnych siłach w drugą dekadę. Tulka została więc sama ze swoją nadwagą. Złapała parę kilogramów, bo zżerała potajemnie i nieszlachetnie dwie porcje. Basia nikła w oczach, Tulki było coraz więcej. Była chudziną, a stała się pękatką na chudych, dość długich łapkach. Teraz wraz ze śniegiem, pojawia się okazja, żeby małą odchudzić. Niedawno brykała dzielnie na zajęciach agility, a teraz pewnie nie wdrapałaby się na żadną przeszkodę i utknęłaby w tunelu.

Z Basią też biegałem na początku, ale tylko interwały. Basia ogólnie z charakteru była zagubiona w akcji, kochana fajtłapa. Jej trening ograniczał się więc do leżenia, żarcia patyków i wodzenia za mną wzrokiem, gdy biegałem w tę i z powrotem. Oboje musieliśmy mieć się na oku, dlatego poświęcałem się i tłukłem kilkusetmetrowe przebieżki z Basią kibicką leżącą pośrodku odmierzonego odcinka. Z Tulką jest inna zabawa. Unikamy wbiegania w las, bo ruszała śladem zwierząt. Ja stałem, nawoływałem, traciłem głos, rytm, cierpliwość i ciepło, a ona śmigała za zapachem saren i dzików. Potem wracała, zbierała burę, niczym trusia toczyła się za mną, ale za pół kilometra robiła kolejną woltę. Nie przeszkadzają mi psy w lesie, gdy bez smyczy spokojnie maszerują albo biegną obok właściciela. Tulka na smyczy jest nieujarzmiona nawet na spacerze, więc w przedbiegach zrezygnowałem z biegowych testów. Jedyna opcja to bieganie po polanie, wzdłuż torów, na otwartej przestrzeni. Bez smyczy. Wtedy jakoś sobie radzimy. Muszę jedynie uważać na Tulkowe zapędy wiejskiego burka do przypuszczania małego szturmu na inne napotkane psy. Ustawianie w stadzie, hierarchia. Tulka chce porządzić, ale rzadko udaje się kogoś stłamsić pierwszym, huraganowym atakiem. Zazwyczaj akcja kończy się małym zwarciem i piskiem Tulki. Taka bohaterka. Ale biegaczka świetna. Choć od powrotu z naszego wybiegania leży niczym dętka na swoim fikuśnym posłaniu. Brakuje formy. Jutro więc ruszamy z Tulką i Majkiem na Kazoorkę.

Ciekawe jakie zastaniemy na niej warunki? Błoto, śnieg, lód, kałuże? Stawiam na konkretną breję. Nikt nie mówił, że będzie łatwo;) Hough! Rosół

TRENING: 12 km w kopnym śniegu po nierównościach + 4 mocne serie PBG z piłką i podpórkami.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz