Wieczorna zumba wycisnęła ze mnie wszystkie soki. Czułem się po niej szczęśliwie wypompowany. Jak po bieganiu. Nie dość, że wywijałem ramię w ramię z Żoną, to jeszcze zrobiłem kapitalny trening uzupełniający. Uważam, że dla biegacza świetny.
Większość ruchów, które wczoraj wykonałem przez godzinę, była rytmiczna, dynamiczna i angażująca wszystkie partie mojego ciała. Wiele skipów, kroczków na śródstopiu, wymachy ramiona, dynamiczne pajacyki, przeplatanki, obroty, krok dostawny, skłony. A wszystko w układach, rytmicznie, do energetycznej muzyki. Z trafianiem w rytm bywało różnie. Mogłem jednak trochę potańczyć w połączeniu z fitnessem. Byłem ewidentnie najsłabszym ogniwem. Ale nie zostałem odrzucony przez grupę zaawansowanych zumbowiczek, choć byłem jedynym facetem. Do tej pory też myślałem, że zumba jest tylko dla babek, ale zmieniam zdanie. To w ogóle nie jest niemęskie. Można być ubranym jak się chce, trzeba tylko włączyć się do wspólnej zabawy. No i złapać do siebie trochę dystansu.
Zajęcia prowadziła Ania. Układy były urozmaicone, wszystko rozpoczęte rozgrzewką i zakończone wolniejszą piosenką dla schłodzenia organizmu. Pomiędzy piosenkami dosłownie chwilka przerwy na przetarcie potu i łyka wody, a potem znów do dzieła. Anka niewiele mówi, po prostu pokazuje do lustra jako głównodowodząca i grupa działa. Wczoraj na zajęciach było kilkanaście Kobiet. Nie dziewcząt czy panienek tylko rówieśniczek mojej Żony. Żadna nie odpuszczała. Zero też żartów ze mnie, który dopiero na gorąco poznawał zasady i zumbowe ruchy. Zamierzam raz na jakiś czas włączać się w zumbowe szaleństwo. Naprawdę klasa.
Dzisiaj zasłużone wolne. Czas na długie rozciąganie. Zumba poruszyła we mnie sporo zastanych mięśni, których nie używam w bieganiu z podobnym natężeniem. Ale nie na tyle inwazyjnie, żebym musiał dzisiaj lizać rany jak po graniu w piłkę. W sam raz. Czuję się znów: http://www.youtube.com/watch?v=y6Sxv-sUYtM Hough! Rosół
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz