środa, 13 lutego 2013
(prze)TOCZENIE!
Po dwóch dniach powrotu do zdrowia i stawiania moich Achillesów do stanu przyzwoitej używalności, wreszcie ruszyłem w teren. Ale bez szarpaniny, powoli, o świcie do lasu. Razem z Łooboo, który zakupił nowe kolce, więc poślizg mu nie groził. Ścieżki były jednak wydeptane, przywitał nas od razu koziołek i sarenka, nie rozpalaliśmy czołówek, choć byliśmy w nie uzbrojeni. Wiosna coraz bliżej, po półgodzinie, a wystartowaliśmy o 6:00, było już niemal jasno. Dyszkę trzasnęliśmy błyskiem, to znaczy tak szybko nam minęła wśród rozmów i smiechu. 51 minut to nasz dotychczasowy rekord z Łooboo. W domu poprawiłem PBG, mimo że kusiła mnie Kazoorka. Odpuściłem i dobrze. Moje włókna szybkokurczliwe na pewno po tureckim wypadzie odzyskały czujność, więc spokojnie jutro mogę wrócić do planu. BNP - bieg narastająca prędkość - czeka. Hough! Rosół
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz