Luty zaczął się mocno, solidnie, bólem, trudem i napieraniem. Wyspałem się, więc wczorajsza niemoc poszła w niepamięć. 3 km rozgrzewki wdrożyło mnie w biegowy ruch, potem nadszedł gwóźdż programu. Taddaaammm! 35 minut bardzo mocnego tempowego biegu w warmińskich fałdach. Po asfaltowej gminnej podziurawionej drodze, mocno w górę i jeszcze szybciej w dół. Poleciałem po bandzie. Na schłodzenie 3 km truchtu, który ułożył moje ciało jak porozbijane puzzle w miarę w rozsądnie. Hough! Rosół
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz