wtorek, 19 lutego 2013

DZIKI ŚNIEG!

Śnieg sypnął sowicie, więc gdy ruszyłem punkt 6:00, świeża dostawa chrupała pod podeszwami. Mój trening jakościowy musiałem przerzucić na środę, ale nie wiem jak go wykonam, skoro przez cały wtorek sypał śnieg. Przekonam się za kilkanaście godzin. Wtorkowa "czternastka" przeleciała miło. Trochę łąką, trochę chodnikami, trochę lasem. Do lasu wbiegłem, gdy się rozjaśniło, trochę obawiam się spotkania z dzikunami. W sobotę las był ostro przeorany przez dzicze stada. Żadnego nie dostrzegłem w biegu, ale ślady ich nocnego rycia i bytowania widać było co kilkaset kroków. Dzik jest dziki..., a kto spotyka w lesie dzika? Cały czas w locie analizuję, które drzewo mogłoby być wsparciem przy nagłym spotkaniu świniaka z szabelkami. Mistrzem wspinaczki nie jestem, ale strach popycha często do rzeczy niezwykłych, haha. Obym omiajał dzicze ostępy. Nie sądzę, żeby dzikuny wypatrywały mnie na każdym zakręcie. Hough! Rosół

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz