poniedziałek, 24 lutego 2014

RZEPKA NIEZBYT KRZEPKA!

Kolano naparza. W sobotę ból towarzyszył mi wiernie w każdym kroku. Przełamałem się i poleciałem do pracy i z powrotem. Okrężną drogą, żeby wyszło 10 kaemów w jedną i 11 kaemów w drugą stronę. Drugi etap był mocniejszy mimo zmęczenia, ale jak już zacząłem, to leciałem. Potem masowałem kolano, wcierałem żele i zawaliłem całe doraźne leczenie, bo zasnąłem z Marysią w Jej łóżeczku. Wystarczyła godzinka z hakiem, żebym czuł się pogięty jak chińskie dziewięć.

W niedzielę o świcie kolejna delegacja, tym razem do Krakowa. Wcisnąłem przed szóstą krótką przebieżkę we mgle. Towarzyszyła mi klawa aura tajemniczości na opustoszałych ulicach. Krok miałem sprawny, ale czas pokurczony jak malutka rodzynka. Kolano pozwoliło tylko na 6 kilometrów i chwilę wymachów, a w domu dorobiłem mocne PBG. Zaniedbałem się, osłabłem. Wszystko skompresowałem w niespełna 50 minut. Szybkie rozciąganie pod prysznicem, wcierka w kolano i poleciałem dalej.

Spałem przez całą powrotną drogę busem z Krakowa. Po powrocie dalej uderzyłem w kimono. Jednak jeszcze nie odespałem wyapdu na Wyspy. Dobry wybór! Dzisiejsza leśna czternastka w zdrowym, ale niezbyt forsownym tempie (ok. 4:35 per kilo) była już miłym biegowym doznaniem. Wiosna w pełni, ścieżki momentami tylko błotniste, ale dla mojego kolana to była wreszcie odpowiednia sprężystość. Odetchnęło trochę i ja również po miejskim bieganiu. Las był cudnie oświetlony, pusty, przygotowany na przyjęcie wiosny. Nigdzie nie było żadnej wielkiej kałuży do omijania szerokim łukiem. Trzeba korzystać. Już nie mogę się doczekać jutra i intensywnie masuję kolanisko. Szykuje się po Achillesach znów walka o zdrowie, choć ścięgna wcale jeszcze nie odpuściły. Na razie ból w przedniej części kolana zdominował i stłumił inne usterki. Bywa. Hough! Rosół

TRENING: sb - 21 km / nd - 6 km + PBG / pn - 14 km.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz