czwartek, 27 marca 2014

BLOTKI i FIGURY!

Wpadłem w wir. Codziennie wypisuję sobie w notesiku – robię tak od lat, więc w kolejnym notesiku – listę spraw do załatwienia. Mikstura rzeczy ważnych i błahostek. Talia kart z figurami i blotkami. Stary notesik zapisałem do ostatniej kartki, każdy margines zapełniłem literkami. No, było też kilka rysunków Maryśki, gdy zostawiłem mój tajny czarny mały zestaw z długopisem na stole. Szlaczki przez kilka stron, jakiś stworek, dwie buzie, balonik, serduszko. Wszystko porozrzucane na dalszych stronach. Uśmiałem się, chociaż nie lubię jak mi ktoś bazgroli w moim notesie. Marysia w drodze wyjątku może. Ale od tamtej pory raczej kładę „my precious” na wyższych pułapach poza zasięgiem sprytnych łapek.

Wtedy myślałem sobie, eee, tam, zanim dotrę do tych sztuk Marysinych minie kilka miesięcy. No i minęło. Mam więc nowy notesik, tym razem w niebieskim kolorze. Zdradziłem ulubioną firmę Ernesta Hemingway’a na rzecz niemieckiego odpowiednika. W sumie to samo. Twarda oprawa, rozmiar ten sam, kartki ecru w cieniutkie linie. Strony zapełniają się błyskawicznie. Lista spraw, choć pcham swoje domino każdego dnia, wcale nie topnieje. Wczoraj dwie kartki pożarło przygotowanie się do wywiadu 1na1 z Inakim Astizem, no i trzecią regularnie lista spraw na THU, 27th March 2014:). Taki jest nagłówek zmiennie niezmienny na każdej nowej stronie.

Dzieje się. Wciskam więc w ten napięty grafik treningi. Ten tydzień będzie tylko z pięcioma, kilometraż nie powali. Ale wykonam mniej w większym tempie. W środę i czwartek postawiłem na dwunastokilometrowe biegi z narastającą prędkością. W środę od 4:40 do 4:10, w czwartek od 4:35 do 3:35. Zrobiłem po łebkach PBG i do roboty. Zmęczenie się nawarstwia, ale przynajmniej po dwóch dniach wolnego ostry ból Achillesów ustąpił regularnemu. Poprawa. Już nie rozciągam nadmiernie. Lekko, z wyczuciem, potem wcierka.

Dzisiaj też dwunastka, ale wolna, może przegonię Tulkę po łące, a jutro podobnie, ale z przebieżkami. W niedzielę będę prowadził strefę startu Półmaratonu Warszawskiego, a potem wskakuję jako ostatni uczestnik na trasę i gonię pozostałych. Bez szarżowania, bo życiówkę zamierzam bić tydzień później w Poznaniu. W sobotę znów ucieknie godzinka snu, ale tym razem wszystkim jednakowo, bo zmieniamy czas na letni. Trzeba uważać, żeby się wszędzie nie spóźniać w niedzielę od bladego świtu. Zapiszę to już dziś w notesiku;) FRI, 28th March 2014:)... Hough! Rosół

PS. Wróciłem, czternastkę z hakiem poniżej 4:40 ustrzeliłem, wiosną się zachwyciłem, cześć, bo do pracy właśnie wybyłem:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz