piątek, 30 marca 2012

ENDORFINO WRÓĆ!

Mój wynik w warszawskiej połówce niósł mnie przez 3 kolejne dni. Endorfiny rozpierały mięśnie, serce i gębę w uśmiechuJ Przygniotło je dopiero późno środowe zmęczenie materiału. Nie tylko w głowie, ale i w ciele. W poniedziałek zrobiłem dzień wolny od ruchu, za to w kompresyjnych skarpetach o przeznaczeniu: recovery. Porządkowanie spraw codziennych zabrało niestety szanse na długą i rzetelną odnowę biologiczną. I nie myślę tutaj o dwudniowym pobycie w sześciogwiazdkowym spa , lecz o godzinnej solance w mojej wannie. W ciszy, samotności, nudzie i bezmyślności.
Używam soli bocheńskiej, kosztuje dyszkę w aptece, poza tym nie żałuję sobie innych bąbelkowo-pianowych specyfików, które akurat stoją w łazience. Ciepła woda koi ból, rozluźnia mięśnie. Mam jakieś dziwne opory przed czytaniem w wannie od dnia, gdy wpadłem na informację, że źle wpływa na wzrok. Według tamtego źródła hamuje się proces wytwarzania czegoś tam i to negatywnie wpływa na widzenie. Ograniczam na wszelki wypadek.
Ponieważ rzadko zażywam podobnych kąpieli, dlatego już samo leżenie jest dla mnie luksusem. Godzinka mija jak z płatka, gdyby trasa na zawodach chciała tak szybka uciekać spod stóp, haha. Tej solanki i snu niestety zabrakło mi do dziś. Płacę za to krokiem starca z ostrym bólem w lewym biodrze i nieopisanym, bo zastanawiającym mrowieniem w prawym kolanie. Niezgrabny krok szybko mija, ale nie tak powinien wyglądać mój organizm w piątek 30 marca. Dziś powinienem być zrelaksowany jak młody byczek, a czuję, że do tego stanu daleko.
Noce były zarwane z dwóch powodów. Moja Żona dostała w prezencie na ten tydzień w pracy poranki, więc pobudkę zaliczała w pół do czwartej. Ja natomiast spałem w jednym łóżku z Marysią, która z kolei walczyła z katarem prowadzącym do atomowego mokrego kaszlu. Spania niewiele w pierwszej fazie do północy, po drugiej ze stopą Marii na twarzy odbębniałem zaległości. Zawsze coś. Wtorek zaliczyłem rowerowo. Kilkadziesiąt kilometrów w dobrej kondycji, trochę wylanego potu, poza tym intensywnie w pracy. Środa to fajny trening, naprawdę.
Otóż w środę spędziłem z kamerą na AWF-ie cały dzień z piłkarskimi sędziami ekstraklasy. Pierwsza część teoretyczna minęła dość sprawnie, a po niej przyszedł czas na testy biegowe. Rozgrzewka zgodnie z założeniami sędziowskimi UEFA, wreszcie 6 sprintów na odcinku 40 metrów. Czas na wykonanie każdego zadania 6,2 sekundy. Sporo, ale nieduże przerwy na odpoczynek, a w zanadrzu clue programu: 10 sesji 30-sekundowych. W sprintach, tak zapomnianych przez moje mięśnie i plany treningowe, trzymałem się w przedziale: 5,50-5,60, ostatni odcinek poleciałem z kamerą w dłoni. Czas 6,04, więc pod wymaganą granicą, z 11-kilogramowym balastem (waga niezbyt poręcznej kamery xdcam!), dodał optymizmu nam wszystkimJ
Sesje 30-sekundowe to jeden z ulubionych treningów szybkości w przygotowaniach do maratonu Norriego Williamsona, trenera z RPA. Ja zazwyczaj wykonuję je w lesie albo przy pobliskim polu w rytmie: 30 sekund około 150-160 metrów, potem 30 sekund truchtu. Dla sędziów głównych są natomiast następujące kryteria: 30 sekund po bieżni na 150 metrów i 35 sekund w marszu, czyli przychylniej niż u Williamsona. Niebawem ma to być jednak właściwe 30 na 30. Wiatr robił swoje, dmuchało konkretnie na jednej prostej, ale wszyscy zaliczyli. Dla mnie była to czysta przyjemność. Nie zrobiłem jednak potem rozbiegania i znów sprawiłem swoim mięśniom małe kuku. A za błędy się płaci. Czuję to do dziś.
Czwartek właściwie trudno nazwać dniem z treningiem, choć niemal od 10:00 do 15:00 w stroju biegowym. Nagrania zdjęć do czołówki nowego programu, czyli masa powtórzeń i zrywów na potrzeby kamery. Ponadto zimnica i nieoczekiwane zmiany aury przez mocny wicher. Ale za to noc w mocnym śnie przez 9 godzin. Bosko!
A dziś właśnie zaraz wybiegam z pracy do domu na solankę. Better later than never!
PS. Wnioski z tego tygodnia: po pierwsze odnowa biologiczna! Po drugie odnowa biologiczna! Po trzecie odnowa biologiczna i trening! Muszę zakupić stick do masażu!
Hough!
Rosół

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz