To był trudny, nadzwyczaj intensywny tydzień. Dał mi w kość, a nawet w dwie, które z braku laku, czyli chrząstki, naparzają o siebie ze zdwojoną siłą. Ale wzmocnione mięśnie coraz stabilniej wspierają moje biegowe starania. Jednak bardziej niż kolana bolały w tym tygodniu nieprzesane noce. Lubię spać, choć nie jestem śpiochem.
Wstaję zawsze rannym świtem, chodzę spać z kurami, więc wyrabiam 7 godzin snu minimum. Ponadto od lat niezmiennie wierzę w teorię, że godziny rzetelnie wyspane przed północą, liczą się podwójnie. Sen mnie zwyczajnie uzdrawia, to mój największy i najlepszy sojusznik w regeneracji i autonaprawie mikrourazów. Jednak w minionym tygodniu snu było jak na lekarstwo, na co nałożył się nadmiar zadań, brak czasu i zwariowane podróże na trasie Warszawa - Beskid Niski. Do tego praca, treningi, emocje - skąd ja to znam? Znów wziąłem na siebie za dużo. Stąd we wtorek w nocy zaliczyłem totalny bezsen(s). A obiecywałem sobie, że nie tędy droga, że nie dam się omotać tak szaleńczej jeździe bez trzymanki. Podła ambicja, która raz na jakiś czas pcha w stronę autodestrukcji.
Kolano nadal jednak trwa i walczy o nową życiówkę i realizację mojego dość pogmatwanego planu. A ten się klaruje. 8 kwietnia dycha w Starych Babicach, 9 kwietnia prowadzenie zawodów w Wieliszewie, dzień później krojenie. Idealnie, by wykurować się na wakacje. I nawet nie chodzi na nich o uprawianie sportu, lecz przede wszystkim jako taką formę, by nie łazić o kulach i nie kuśtykać, tylko powzmacniać na piachu, w jeziorze, na rowerze.
Sportowo opuściłem dwa treningi w moim planie rozpisanym przez Mariusza Giżyńskiego i lekko zmieniłem dwa następne, eureka, świat się nie zawalił. Trener też człowiek, na pewno zrozumie. Pierwsze dwa dni wypadły za to znakomicie. W poniedziałek dyszka z narastającą prędkością, przebieżki 200 m, a we wtorek nagrywana do "O co biega?" zabawa biegowa. Las był śliski, zimny, nieprzyjazny, ale się udało. Środa i piątek bez zajęć, za to w podróży tu i tam. W czwartek cudny, regenerujący bieg stokówką, w sobotę dużo naturalnej siły biegowej z pniakami, na belce, z drągiem na barach. W niedzielę i poniedziałek znów stokówka, ale w coraz mocniejszym tempie. Do tego nieustanna aktywność z dzieciakami w kopnym śniegu. Jak to na feriach.
Pn - 8 km + 5 x 200 m + 1 km swobodnie.
Wt - 3 km + zabawa: 3', 2', 1' razy trzy na przerwach równych szybkiemu biegowi + 2 km wolno.
Śr - reaktywacja po nocnej miazdze
Czw - 10 km cross + stretching
Pt - podróże
Sb - długa ogólnorozwojówka i naturalna siła ogólna
Nd - 9 km cross i siła ogólna + stretching
Pn (dziś) - 10 km cross, dość mocna druga połowa pod górę + siła ogólna + stretching
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz