środa, 29 sierpnia 2012

POZNAWANIE SIEBIE!

Wiem, wiem, znowu dałem ciała i się nie odzywałem. Po Chudym Wawrzyńcu w Beskidzie Żywieckim wrzuciłem na względny luz, oszczędzałem lewego Achillesa, włączyłem rower, krótkie intensywne treningi, sporo PBG (pompek, brzuszków, grzbietów), ograniczyłem wieczorne biesiady, czasem do dwóch jabłek i kubasa zielonej herbatki. Właśnie pakuję się na Ultra Trail du Mont Blanc. Niby naskrobałem na kartce dziesiątki punktów, ale i tak na pewno czegoś zapomnę. Byle nie butów biegowych i sprzętu obligatoryjnego. A zresztą na miejscu w Chamonix wszystko mogę dokupić.
Chamonix będzie opanowane przez uczestników festiwalu biegowego. Koniec sierpnia to jedyny chyba termin w tym miejscu w Alpach, gdy wspinacze i alpiniści czują się trochę nieswojo. Około 6000 ultrasów górskich wiedzie prym w okolicy. Przynajmniej do niedzielnego wieczora, gdy zakończy się jubileuszowy X TNF UTMB. Razem ze mną w składzie.
Wylatuję już dziś, razem z ekipą i kamerą. A nawet z kilkoma kamerami, bo ta duża będzie nagrywać wywiady, widoki i wszystko co się uda w trakcie zawodów, a ja standardowo ruszę na 168 – kilometrową eskapadę z kamerką w dłoni. Na grzbiecie plecak wyładowany sprzętem obligatoryjnym, na nogach trailówki, czołówka na glacę i w drogę. Start jest w piątek o 18:30, więc wpada się niemal od razu w alpejski mrok. A pogoda się buntuje, organizatorzy wczoraj smskiem postraszyli deszczem, śniegiem, chłodem i kazali nie zapomnieć o „winter clothes”. Szykuje się ostra walka.
Obligatoryjny sprzęt wymagany przez organizatorów UTMB wygląda tak:
·         mobile phone with option enabling its use in the three countries
(put in one’s repertoire the security numbers of the organisation, keep it switched on, do not hide one’s number and do not forget to set off with recharged batteries)
·         personal cup or tumbler 15cl minimum (water bottle not acceptable)
·         stock of water minimum 1 litre,
·         two torches in good working condition with replacement batteries,
·         survival blanket 1.40m x 2m minimum
·         whistle,
·         adhesive elastic band enable making a bandage or a strapping (mini 100cm x 6 cm),
·         food reserve,
·         jacket with hood and made with a waterproof (recommendation: minimum 10,000 Schmerber) and breathable (recommendation: RET lower than 13) membrane (Gore-Tex or similar) which will withstand the bad weather in the mountains.
·         long running trousers or leggings or a combination of leggings and long socks which cover the legs completely,
·         Additional warm midlayer top: One single midlayer long sleeve top for warmth (cotton excluded) with a minimum weight of 180g (Men, size M)
OR a two piece clothing combination of a long sleeve baselayer/midlayer for warmth (cotton excluded) with a minimum weight of 110g (Men, size M) and a windproof jacket* with DWR (Durable Water Repellent) protection
·         cap or bandana
·         warm hat
·         warm and waterproof gloves
·         waterproof over-trousers
* The windproof jacket does not replace the mandatory waterproof jacket with hood
Do tego rekomendowany jest scyzoryk, kije trekkingowe, 20 euro na niespodziewane wydatki, dokument ze zdjęciem, ciepłe zimowe ciuchy z smsa. Jest tego trochę, ale wiadomo, że im lepszej jakości materiały tym lepiej się złożą i gabarytowo skompresują. W biurze zawodów jest kontrola, dość dokładna, chociaż jak patrzę na mini plecaczki Kiliana Jorneta czy Sebastiena Chaigneau to mam wątpliwości czy mają ze sobą wszystko co wymagane. Nie moja w tym głowa, ja mam się czuć komfortowo, chociaż nie da się ukryć, że im lżej tym łatwiej.
Mam w głowie multum pytań do samego siebie. Wartościowe są tylko szczere autoodpowiedzi. Każde drobne kłamstewko i tak wylezie bokiem na trasie. Znajomi pytają mnie o spanie, czas, formułę zawodów? Śpi się z założenia przed i po biegu, limit czasu to wprawdzie 46 godzin, na punktach kontrolnych będę miał zapas, ale nie po to, żeby kimać, tylko lecieć jak najszybciej w swoim tempie dalej. Kiedyś przed debiutem w Biegu Rzeźnika na 80 km przez Bieszczady czytałem relację mieszanej pary, gdy kilkanaście kilometrów przed metą ona zapytała jego czy mogą zwolnić, bo ani nikogo nie wyprzedzą, ani nikt ich nie dogoni, on twardo odpowiedział: „napieramy dalej, krócej będzie bolało”.
Nie mierzę w żaden czas, chcę przesuwać granice swoich możliwości, swojego certolenia i pieszczenia się ze sobą, swojego pułapu zmęczenia. To właśnie ma zagwarantować mi jak najlepszy czas. Chcę poznać reakcje na ból i sposoby radzenia sobie z biegiem po zarwanej nocy, gdy przede mną będzie cały dzień i następny zmierzch. To wyścig mój ze mną. Wokół będą inni biegacze i dobrze, że będą. Ale każdy z nich toczy swoją walkę.
UTMB to bieg po trasie oznaczonej, załączam mapkę:
3 kraje, świetnie zaopatrzone punktu żywieniowe, znakomicie oznakowane szlaki, we włoskim Courameyeur przepak na ostatnie 50 kilometrów. Suma pozytywnego przewyższenia to około 10000 metrów. Mordęga, udręka, masakra? Wcale nie. Twarde warunki w granicach możliwości człowieka. Tylko jaki są te moje granice? Wylatuję dziś, by ich szukać i je przesuwać podczas Ultra Trail du Mont Blanc. Będę nadawał z Chamonix!
Hough!
Rosół

2 komentarze:

  1. uff bracie myślał będę o Tobie ;) a teraz pozdrawiam z Budapesztu!

    OdpowiedzUsuń
  2. masz fanklub w Poznaniu.
    ludzie się specjalnie do knajpy zeszli oglądać wczorajszą relację z ute-embe.

    jakkolwiek pewnie jeszcze jesteś wkurzony na dnf-a - niezaprzeczalnie dodaje ten fakt smaczku reportażowi.

    zdrówko

    OdpowiedzUsuń